Debiuty w wyszukiwaniu, czy też poznawaniu rozmaitych treści w sieci, mamy już dawno za sobą. Wirtualne zakupy to dla co poniektórych proza życia. „Zgoogluj to”, „Sprawdź ceny w necie”… Te i tym podobne frazy wpisały się w naszą codzienność dość widoczną czcionką. Szukamy tu tak prozaicznych informacji jak prognoza pogody, adres pocztowy, numer telefonu czy choćby przepis kulinarny, o życiu towarzyskim już nie wspominając… W globalnej sieci testujemy i weryfikujemy, ale również przeżywamy, doznajemy.
Prowadząc wszelką działalność on-line, staramy się dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Do dyspozycji mamy całkiem spory wachlarz środków ku temu służących, w zależności od tego czy chcemy coś sprzedać, czy podzielić się materią innego wymiaru. W przypadku działalności handlowej, potrafimy kusić obszernym asortymentem tudzież konkurencyjnymi cenami. Wkraczamy w obyczajowość, tożsamość kulturową, a czasem wręcz emocjonalność naszego czytelnika, w tematyce nie koniecznie związanej z szeroko pojętym biznesem. Okazuje się jednak, że zbyt często zapominamy o jednym z kluczowych środków z zakresu komunikacji, a jest nim przetłumaczenie naszego przekazu. Badania wykazują, iż 42,5% konsumentów rezygnuje z zakupu, jeśli informacje o produkcie nie są dostępne w ich języku. Zdecydowana większość Europejczyków potwierdza chęć korzystania z portali oraz aplikacji dostępnych w ich ojczystej mowie. Rozszerzając zakres translacji z angielskiej do 10 kolejnych, liczby rosną w oczach – z 36,5% potencjalnych odbiorców na całym świecie robi się nam aż 88%. Kolejną zaletą podjęcia kroków w kierunku tłumaczenia strony internetowej jest późniejsza korzyść z pozycjonowania jej w danym kraju. W momencie wyszukiwania w preferowanym języku, a takim w zdecydowanej ilości przypadków jest ojczysty, nieprzetłumaczone strony w oczywisty sposób wiele tracą w tej rywalizacji. Tym samym witryna z kluczowymi frazami, zapisanymi w wielu językach, świetnie pozycjonuje się za granicą.
Organizm zwany internetem daje nam co prawda możliwość korzystania z automatycznych instrumentów. Począwszy od translatora Google, który nie sprawi, że strona zaindeksuje się w zagranicznej odsłonie wyszukiwarki, kończywszy na mniej lub bardziej zaawansowanych aplikacjach. Niestety jedyną ich korzyścią jest fakt, iż w większości przypadków za taką „usługę” nie zapłacimy. Jednak w konsekwencji dostaniemy materiał, co tu dużo mówić, pozostawiający wiele do życzenia. Złe przekłady witryny potrafią odstraszyć lub sprawić najzwyczajniej wrażenie fałszywej. Bywają dziwnymi tworami budzącymi niepokój, a czasem nawet śmiech, czy tematy do żartów. Profesjonalna natomiast interpretacja to nie tylko poskładanie słów w zdanie, lecz przeniesienie całej treści, nieraz ładunku emocjonalnego oraz tchnienie w nią życia. Tutaj, w bardziej zaawansowanych przypadkach, nieoceniony będzie współudział native-speakera. Decydując się na dojrzałe podejście do sprawy, powinniśmy pamiętać o niezwykle istotnym elemencie, jakim jest sama jakość translacji. W efekcie umiejętnie przetłumaczony tekst wzbudzi u czytelnika zaufanie, wprowadzi namiastkę codzienności, a więc coś co znamy i nie boimy się z tym obcować.
Dziś każdy, kto tworzy w wirtualnym świecie, pragnie, by jego przekaz był transparentny, rozpoznawalny. W tej rzeczywistości nie piszemy „do szuflady”. Zarówno przedsiębiorca, usługodawca, jak i autor bloga, zacznie zadawać sobie pytania: czy warto zainwestować? Czy to się opłaca? Tak. Tłumaczenie zawartości internetowej to zabieg stosunkowo niedrogi i niezbyt czasochłonny, a każdy z zainteresowanych znajdzie płynącą z niego korzyść. Niezależnie od tego, czy będzie ona wymierna finansowo, czy zaspokoi nasze ambicje oraz potrzeby – profit jest bezsprzeczny. Nie zapominajmy też o zamianie ról, tak często zamiatanej dziś pod dywan. Czy nam się to podoba, czy nie, internet nie jest już jedną z dziedzin naszego życia bądź narzędziem, którym się posługujemy. To my jesteśmy jego nieodłącznym elementem, potrzebnym mu do działania. Proces adaptacji do potrzeb odbiorcy nie wynika już z naszej chęci otwarcia się na świat. To niejako warunek istnienia w tym ekosystemie, niezbędny do podążania z nurtem.